Pewnego dnia zostawiłam Maxa z moim byłym partnerem… staliśmy pod klatką do bloku, w którym mieszkam. Max został z nim na smyczy, mieli iść na spacer. Ja wsiadłam do auta i pojechałam… już nie pamiętam po co… miałam coś załatwić w śródmieściu Łodzi…. Okazało się, że Max zobaczył, że odjeżdżam… i wyrwał się razem ze smyczą mojemu byłemu i zaczął biec chodnikiem za moim samochodem. Doleciał do pierwszego większego skrzyżowania, wyjazdu z osiedla i się zatrzymał, bo nie wiedział, w którą stronę pojechałam. Były dobiegł do niego i go złapał. Dobrze się skończyło, że się zatrzymał i że biegł chodnikiem, nic nikomu się nie stało. Od tamtej pory, gdy wsiadam do auta i jadę gdzieś, nie zostawiam Maxa na dworze, na zewnątrz, zostaje w domu lub z synem na klatce schodowej, jak idą na spacer, żeby nie widział, że odjeżdżam…. nigdy go nie zostawię, ale on chyba nie zdaje sobie z tego sprawy i myśli, że mu kiedyś ucieknę 😊 mordeczka moja…